Na bezpieczeństwie nie warto oszczędzać!

Każdego roku straż pożarna podejmuje kilkaset interwencji związanych z ulatnianiem się tlenku węgla. Tragiczne wypadki najczęściej są skutkiem naszej bezmyślności - nie robimy przeglądów piecyków gazowych, nie wietrzymy mieszkań i chcąc zaoszczędzić na ogrzewaniu zaklejamy kratki wentylacyjne. A to może kosztować życie nasze i naszych bliskich.

Rozmowa z St. Bryg. Ryszardem Gaczołem, Komendantem Miejskim Państwowej Straży Pożarnej w Krakowie

Czad często określa się mianem cichego zabójcy. Dlaczego?

Ryszard Gaczoł: Tlenek węgla, potocznie zwany czadem, jest bardzo niebezpiecznym gazem, którego obecność ciężko jest stwierdzić samodzielnie. Jest pozbawiony zapachu, smaku i barwy, więc nie da się go wyczuć, do tego jest lżejszy od powietrza, co sprawia, że łatwo się z nim miesza. Dostaje się do organizmu drogami oddechowymi, a następnie przenika do krwi, gdzie potrafi łączyć się z hemoglobiną aż 210 razy szybciej niż tlen. Stanowi to oczywiście niezwykle poważne zagrożenie dla życia i zdrowia. Nic więc dziwnego, że nazywa się go cichym zabójcą.

Do zatruć czadem najczęściej dochodzi w mieszkaniach, w których woda ogrzewana jest przy pomocy piecyków gazowych. Ile takich mieszkań jest w Krakowie?

- W Krakowie wodę ogrzewa się w ten sposób w około trzech tysiącach budynków. Jest to bardzo duża liczba. Statystyki prowadzone przez nas od 2010 roku wskazują, że każdego roku dochodzi do około 500-700 interwencji straży pożarnej na terenie miasta. Tylko w tym roku około 200 interwencji zakończyło się potwierdzeniem obaw, że w mieszkaniu ulatnia się tlenek węgla. W ich wyniku 71 osób musiało być hospitalizowanych, 4 niestety zmarły. Podobnie jest mniej więcej każdego roku - kilkadziesiąt osób zatruwa się tlenkiem węgla i wymaga interwencji medycznej, a w przypadku kilku osób są to zatrucia śmiertelne. Musimy pamiętać, że niebezpieczne stężenie czadu może pojawić się w łazience w przeciągu zaledwie 60 sekund. Niebezpieczeństwo jest ogromne, dlatego od lat przed nim przestrzegamy i apelujemy o dużą ostrożność.

Co powoduje, że czad nagle wydostaje się z naszych piecyków i pojawia się w całej łazience?

- Najczęstszym problemem jest nieprzestrzeganie zaleceń związanych z przeglądami. Chodzi tu zarówno o przeglądy samych piecyków, jak i przewodów wentylacyjnych, kominowych czy spalinowych. Wszystkie te instalacje wymagają okresowego sprawdzenia. Jeśli przeglądy nie są wykonywane, uszkodzenia piecyka czy niedrożność wentylacji mogą pozostać zupełnie niezauważone do czasu, aż stanie się coś złego. Co może skończyć się tragedią. W ramach naszych akcji informacyjnych apelujemy więc zawsze o dwie rzeczy - regularne, okresowe przeglądy, a także zainstalowanie w mieszkaniu czujnika tlenku węgla. Taki czujnik kosztuje około stu złotych, nie jest to więc duże obciążenie domowego budżetu. A te pieniądze mogą uratować życie nasze i naszych bliskich.

Co ile czasu powinniśmy dokonywać przeglądów i kto się nimi zajmuje?

- Przewody wentylacyjno-kominowe sprawdza kominiarz, z kolei przeglądami piecyków zajmują się wyspecjalizowane prywatne firmy. Czas jest różny - w przypadku przewodów musimy stosować się do zaleceń kominiarza, a w przypadku piecyków do zaleceń producenta. Najczęściej przeglądy sugeruje się robić raz na pół roku, rok.

Często mówi się też o "cofkach". Co to takiego?

- To zjawisko występujące najczęściej latem, w bardzo upalne dni. Na skutek różnicy ciśnień, gdy w przewodach kominowych brakuje ciągu powietrza, spaliny z piecyka mogą nam po prostu wrócić do środka pomieszczenia. Zdarza się to stosunkowo często, szczególnie w starszym budownictwie. Do jednego z poważniejszych przypadków doszło przykładowo 31 sierpnia tego roku. Był to niezwykle upalny dzień i w przeciągu zaledwie jednej doby mieliśmy kilkanaście interwencji związanych najprawdopodobniej właśnie z cofkami. Poszkodowanych zostało wtedy 13 osób, jednej niestety nie udało się uratować. W wyniku zatrucia czadem zmarła kilkunastoletnia dziewczynka.

Czy wiek piecyka i jego cena mają tu jakiekolwiek znaczenie? Przykładowo kupując zupełnie nowy, droższy model, mamy podstawy, by sądzić, że prawdopodobieństwo zatrucia jest niższe?

- Piecyki rzeczywiście z roku na rok są coraz nowocześniejsze i przy sprawnej wentylacji szanse na wystąpienie "cofki" są naprawdę minimalne. Nowoczesne piecyki posiadają odpowiednie zabezpieczenia, które po prostu nie pozwalają na cofnięcie się spalin do środka. W przypadku piecyków starszych, takich zabezpieczeń może jednak nie być.

Są jakieś szybkie sposoby na sprawdzenie, czy mamy do czynienia z cofką? Przyjmując oczywiście, że nie kupiliśmy czujnika tlenku węgla.

- Jak najbardziej. Możemy przykładowo sprawdzić naszą wentylację poprzez przyłożenie do kratki wentylacyjnej kartki papieru. Jeśli jest ona przyciągana, oznacza to, że ciąg powietrza jest i wszystko powinno być w porządku. Tu ważna uwaga - w żadnym wypadku nie powinniśmy zaklejać kratek wentylacyjnych, co niestety zdarza się bardzo często. Warto też zaznaczyć, że wcale nie jest tak, że niebezpieczeństwo zatrucia tlenkiem węgla pojawiło się nagle, kilka lat temu. Wiele osób ma wrażenie, że kiedyś wszyscy mieli piecyki gazowe i jakoś problemu nie było, nikt o tym nie mówił i wszystko było w porządku. Było w porządku, jednak wcale nie dlatego, że tlenek węgla się z naszych piecyków nie wydobywał. 15 czy 20 lat temu większość budynków miała po prostu nieszczelne okna, co zapewniało naturalną wentylację pomieszczeń. Obecnie większość naszych mieszkań wyposażona jest w okna nowe, wykonane z plastiku i zupełnie szczelne. Tym samym naturalna wentylacja pomieszczeń znikła.

W nowych budynkach często widuje się w oknach niewielkie wywietrzniki. Jak rozumiem, służą one właśnie wentylacji.

- To prawda, od 2008 r. decyzją Unii Europejskiej producenci okien mają obowiązek montowania małych wywietrzników. Nie do końca jednak zdaje to egzamin - zimą chcemy mieć w naszych domach jak najcieplej, zakręcamy więc wywietrzniki, przez co nie mogą już pełnić swojej roli.

Zakręcanie wywietrzników, zaklejanie kratek wentylacyjnych... to nienajlepiej o nas świadczy.

- Rzeczywiście, z naszych doświadczeń wynika, że to przypadki wcale nie odosobnione. Przyjeżdżając na miejsce zastajemy zakryte kratki, zupełnie niewietrzone pomieszczenia... Wszystko po to, by w mieszkaniu było cieplej. Ludziom wydaje się, że dzięki tego rodzaju działaniom zaoszczędzą na ogrzewaniu. Oszczędności są w tym przypadku jednak bardzo złudne, bo mogą nas one w ostatecznym rozrachunku bardzo drogo kosztować. Życie i zdrowie.

 wywiad dostępny również na stronie www.cieplawodabezpiecyka.pl

Powrót

Ważne:
strona wykorzystuje pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych w plikach cookies m.in. w celach statystycznych oraz w celu dopasowania serwisu do indywidualnych potrzeb użytkownika. W programie służącym do obsługi internetu możesz zmienić ustawienia dotyczące akceptowania plików cookies.

Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących plików cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji, wraz ze wskazówkami dotyczącymi zmiany ustawień, można znaleźć w Polityce prywatności

Zamknij